Stephen King, znany również jako król kryminałów przedobrzył. Nigdy nie był on moim ulubionym pisarzem, ale zawsze w wakacje z chęcią czytałam jedną lub dwie książki jego autorstwa. "Dolores Claiborn", "Zielona mila", "Cmętaż dla zwierząt".. Dzięki tym książkom polubiłam Kinga. Ostatni rok był nieco bardziej intensywny, jeśli chodzi o twórczość pana Kinga, więc może to nie King przesadził, a ja z Kingiem.
Efekt jest w każdym razie taki, że mam pewne przemyślenia. A to co sobie wymyśliłam wcale nie zachwyci fanów Kinga. Bo skąd wielki sukces jego książek? Ano, według mnie to dlatego, że King gra na emocjach i wykorzystuje figury, obok których czytelnik nie może przejść obojętnie. Dzieci, zwierzęta, pierwsza miłość, macierzyństwo, różne niesprawiedliwości społeczne. Wszystko przerysowane i zakropione makabrą, ale jednak trzonem każdej powieści jest coś budzącego ogromne emocje. Najbardziej denerwuje mnie wykorzystywanie dzieci, czyli figury, do której zwykle nie podchodzimy refleksyjnie.
No i właśnie takie granie na emocjach i wykorzystywanie motywów, których lepiej nie kwestionować i nie roztrząsać bardzo mnie ostatnio w twórczości pisarza uderzyło i zdenerwowało. Bo King okazał się nie wirtuozem, a manipulantem. W dodatku udawało mu się mnie nabierać przez wiele lat. Nie jestem przekonana, czy taki stosunek do czytelnika mi odpowiada.. Jak na razie robię sobie od Kinga przerwę.
Smętarz dla zwierzaków
OdpowiedzUsuń